sobota, 22 sierpnia 2009

Zbrodniarz wojenny William Calley

"Nie ma takiego dnia, w którym nie mam wyrzutów sumienia z powodu tego, co sie stało" - powiedział tydzień temu porucznik William Calley, dowodzący plutonem, który zamordował 500 osób w 1968 roku.* "Mam wyrzuty sumienia z powodu Wietnamczyków, którzy zostali zabici, ich rodzin, amerykańskich żołnierzy, których to dotyczyło i ich rodzin. Jest mi bardzo przykro" - powiedział.

Artykuł jest napisany tak, jakby czytający miał współczuć skruszonemu starcowi... prawie jak spowiedź księdza Robaka. Morderca jest mordercą, zbrodniarz wojenny jest zbrodniarzem wojennym. Należy nazywać rzeczy po imieniu. Należy ich ścigać, sądzić i karać, a nie jak w przypadku Calleya - ułaskawiać go. Oficerowie Wehrmachtu, kaci obozów koncentracyjnych, bośniaccy Serbowie nie znają do tej pory dnia ani godziny. Amerykański zbrodniarz wojenny wiedzie spokojny żywot jubilera w Columbus w stanie Georgia.

Czekam już tylko na notatkę o śmierci zbrodniarza wojennego Williama Calleya.

* http://news.bbc.co.uk/2/hi/asia-pacific/8215556.stm; w innym miejscu zakwestionowano źródło: http://watchingthewatchers.org/read/3550

źródło zdjęcia: http://www.flickr.com/photos/23262168@N04/2225843034/

Brak komentarzy: